to nie jest falafel
3/20/2016Pomysł wyszedł od falafela. Głodnaa jestem, mam ochotę na coś dobrego, zjadłabym.. i tu lista różnych rzeczy, na końcu której znalazł się falafel. I byłoby pięknie gdyby nie to, że falafel to jednak wymaga trochę pracy i ciecierzycy i oleju. A w ogóle to mi się nie chciało.
Są takie dni, na pewno też je macie. Ja niestety mam ich ostatnio co raz więcej, to coś między depresją, przesileniem, zmęczeniem materiału, a po prostu innymi rzeczami na głowie. Jest kilka tematów poza blogowych które siedzą mi w głowie i dopóki ich nie ułożę może być różnie z regularnym blogowaniem, za co z góry przepraszam:)
No ale wracając do jedzenia, gdy ta głowa jest niekoniecznie w kuchni, szukam szybkich rozwiązań, smacznych, smaków które lubię, ale znacznie znacznie szybszych w wykonaniu. I tak powstał ten falafel, który falafelem nie jest w ogóle. Ot, takie pieczone kotleciki z czerwonej soczewicy które robią się same, nie brudzą w kuchni i zjadamy je jak lubimy. Ja w wersji na sałacie, Kuba jako burgera. Wszyscy szczęśliwi, każdy je to, na co ma ochotę. Idealne rozwiązanie prawda?
0 komentarze